
W ubiegłym tygodniu 43-letnia bialczanka próbowała wejść z grupą na Babią Górę ubrana jedynie w krótkie spodenki i stanik. W wyprawie towarzyszyły jej jeszcze cztery "górskie morsy", które chciały zdobyć szczyt pomimo niesamowicie ciężkich warunków. Temperatura wynosiła wówczas minus 20 stopni. W górach wydano także drugi stopień zagrożenia lawinowego.
- Kiedy turyści dotarli w rejon Gówniaka, 43-latka osłabła z powodu wychłodzenia. Wezwano telefonicznie ratowników GOPR. Podczas oczekiwania na ratunek, będący w okolicy przypadkowi turyści próbowali ją ogrzać i oddali jej swoje ubrania. Na miejsce wezwania wyruszyła ponad 20-osobowa grupa ratowników z Grupy Beskidzkiej i Podhalańskiej GOPR. - poinformował RMF24.
Bialczanka doznała głębokiej hipotermii. Temperatura jej ciała wynosiła zaledwie 25,9 stopni Celsjusza. Była przytomna, ale na jej ciele widoczne były już skutki odmrożenia kończyn. Jak relacjonował RMF, kobieta pomimo zachowanej przytomności, nie potrafiła logicznie myśleć.
43-latka trafiła do szpitala w Suchej Beskidzkiej. Po kilku dniach przewieziona została jednak do szpitala w Krakowie. Hipotermia nie zagraża już jej życiu. Pojawiły się jednak komplikacje związane z odmrożeniami kończyn.
Pozostałe osoby zostały sprowadzone na dół przez ratowników. Byli w dobrym stanie.
Zdjęcia z akcji ratunkowej można zobaczyć na stronie RMF24.
Ja w papase, kufajce, kalesonach, grubych spodniach i filcach marzne Co jej przyszło do głowy?
Wstyd dla miasta.